Chciałabym polecić kilku artystów zajmujących się (obecnie lub niegdyś) tym wdzięcznym gatunkiem bazgrolenia. Ponieważ moje dalsze próby literackiego wylewu mogą okazać się samobójcze,pozwolę sobie przejść od razu do sedna sprawy.
Na pierwszy ogień idzie David Downton,artysta,którego cenię głównie za minimalizm i konsekwencję.
Warto przyjrzeć się bliżej jego twórczości.
Laurę Laine lubię najbardziej za to,że jej postacie sprawiają wrażenie opływowości (wiecie,jak ryby i inne śliskości),no normalnie czad. I te włosy...
Dwie powyższe prace to dzieła zdolnych dłoni Rene Gruau. Cenię go za polemikę z Tolouse Lautreciem,
którego uwielbiam!
którego uwielbiam!
Te dwie 'zorze polarne' to prace Stiny Persson. Są urocze (głównie przez skandynawską magię zaklętą w akwarelowych plamach).
Mashę Karpushina lubi się za detale i precyzje...między innymi,rzecz jasna.
Niebanalne postacie Nadeeshy Godamunne aż proszą się o bycie zachwyconym.
Achraf Amiri to mistrz makabrycznych postaci. Są wspaniałe! Aż żałuję,że nie wpadłam na nie przed nim ;>
To jest bajka. No normalnie urok(liwość) na papierze! Yukari Terakado.
(A teraz zastosuję małą autopromocję)
Korzystając z okazji,przedstawię tu też swoje rysunki (a co!) ;)
Marta