poniedziałek, 24 września 2012

Powroty mamy z tyłu głowy


Mirek streściła Prażynkę, ja streszczę swoje życie. Wydaje mi się, że te kilka słów od Mirandy oddaje całkowicie klimat naszego wyjazdu. Mogę, co najwyżej, dodać, że poczułam tam pełnię wakacji, pogoda idealna, codziennie obserwowałyśmy bacznie panoramę Pragi i ja też codziennie usiłowałam przypomnieć sobie, jakie budowle moje oczy widzą. Po tygodniu wyniki nie były najgorsze ;) Czeska waluta z początku nas przytłaczała, po zakupieniu podstawowych produktów miałyśmy w portfelu o 200 koron mniej (w naszej głowie było to jak 200 polskich złotych). Najbardziej ucieszyli mnie ludzie, których tam poznałyśmy. A poznałyśmy bardzo różnych.

Nie zapomnę również Tauronowych-Nowomuzycznych doświadczeń - pięknego mieszkania mojej niebanalnej hostki, jej zabawnych znajomych, cudnego ogrodu, w którym został urządzony grill, a gospodarze raczyli nas soczystymi jeżynami prosto z krzaka oraz napitkami własnej roboty. Lodówka dostępna była 24/7, zapasy piwa (w większości czeskiego) nigdy się nie kończyły, a śmiechy-uśmiechy nie znikały z naszych twarzy. Na tej powierzchni spało sporo ludzi, wszyscy bawili się na festiwalu, wszyscy wracaliśmy taksówką do domu i mieliśmy ubaw z panów taksówkarzy (oni z nas zapewne też). Każdy wstawał o dowolnej porze, na śniadanie zajadał się płatkami zalanymi czeskim mlekiem lub kanapkami z polskiego chleba lub jajecznicą z jajek pochodzących nie wiem skąd. Było rodzinnie, idealnie. 3 idealne dni wakacyjne w pamięci zapisane, często odtwarzane i analizowane. Nie mogę w tym miejscu nie podkreślić superskości CouchSurfingu, poważnie.

Teraz przesiaduję przed ekranem komputerowym, widzę pół na pół w soczewkach, stoi obok filiżanka z wypitą kawą mocno mleczną oraz pusty papierek od Prince Polo. Doskonalę się w gruszkowych wypiekach ciastowych, odczuwam pyszność.



Korzystając z sezonu grzybowego, bawię się w omlet z kurkami i camembertem

Za oknem szarość, zmrok jeszcze nie, lecz niebawem. Skarpety zimowe przywdziały stopy moje i udają, że im ciepło. Póki co nieźle im wychodzi ten kamuflaż, zastanawiam się jeszcze nad rękawiczkami. 
Hej, nie, zima nie może wygrać!
Udawajmy, że jest lato, 30 stopni w cieniu, kąpiemy się w jeziorze, pływamy w łódce przywiązanej prowizorycznie do roweru wodnego, wspomagamy się równie prowizorycznymi wiosłami wykonanymi z mopa, kija od szczotki, szufelki i trofeum Kolegi-Uwalniającego-Radość. Robimy grilla dwa razy dziennie, oszczędzamy kiełbaski, żeby starczyło dla wszystkich. Kepucz się kończy, ale mamy przecież musztardę Kamis. Idziemy z buta do sklepu po kawę 3w1, barszcz oraz trunki i kabanosy, co by żyło nam się dostatniej. Na stopa nikt nas nie zabiera, ale w drodze powrotnej i owszem. Pan starszy nas podejmuje, żona i córka miny mają nietęgie, śmierdzimy kabanosami, ja przygniatam tyłkiem ich świeży chleb, a oni zaniechają konsumpcji lodów, boli ich woń kabanosowa. Kręcimy filmy, zdjęcia wykonujemy, w Węża i Kości gramy, na pomoście z ziomami czelałtujemy. Chłopaki jadą na wolno, Wiewióra stoi obok i ma bekę razem z resztą towarzystwa. Klamki staramy się nie używać, ale jak ktoś w stanie jest wskazującym, to o zasadach przeważnie zapomina. Mirosław-Ślusarz temat ogarnia, montuje wszystko od początku, raz jeszcze. Opuszczamy miejsce z talerzem dwuczęściowym w zanadrzu. Wspominam ciągle spokój tam panujący oraz dające się słyszeć echo, niespotykaność.






Kości Uwolniły Radość
Siemano czelałtuje

No więc przed ekranem siedzę i myślę o mieszkaniu, które na nas czeka i o powrocie. Do spraw przyziemnych, do monotonii, do twarzy moich katedralnych, do stresów, do komunikacji miejskiej. Ale z drugiej strony do dawno niewidzianych współtowarzyszy, miasta nigdy nie śpiącego, ogromu możliwości, obliczania ile pieniędzy do końca miecha pozostało oraz do wesołości, która szybko powróci, mam nadzieję.
Najweselsza będzie Barcelona, namiastka odchodzących wakacji, którą powitamy najgodniej na świecie i zadomowimy się tam na dobre. Powroty mamy z tyłu głowy, istotne one nie są.



~ Rebeka

5 komentarzy:

  1. Mariolka! Twój najlepszy wpis! Wakacje piękne były, najlepsze można by powiedzieć. Żyjemy wspomnieniami i pod znakiem wspomnień przeżyjemy jakoś ten rok. No ale bez takich, przecież będzie zajebiście :) Barcelona a potem to już zleci. No i po sesji do Prażynki uderzamy znowu!

    zienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Zienią - to Twój NAJ LEP SZY wpis! Jak pięknie! Jak Wam zazdroszczę Pragi i BARCELONY,marzenia mego !

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się i ja! :p jak przyjedziesz do Wro to zrobisz mi takie fajne grzybowe omlety? Wyglądają tak apetycznie, że mi ślina cieknie... (a może to przez aparat) PS Z Dolnego Śląska jest bliżej do Pragi! Możemy zrobić wypad weekendowy kiedyś:) :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ochy i achy się tutaj wysypują, a ja Wam powiem w tajemnicy, że Maria i tak codziennie zjada dwa Bigmacki ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. "trofeum Kolegi-Uwalniającego-Radość" <3

    OdpowiedzUsuń