Chyba ostatnimi czasy nie mamy weny. Albo nie chce ona do
nas przyjść, bo jesteśmy bardzo zajęte. Każda z nas ma milion spraw na głowie,
których za nic w świecie nie może odłożyć na później. Jednak na obejrzenie
serialu, patrzenie w sufit albo szeroko rozumiane surfowanie (szczerze
nienawidzę tego słowa) po internecie zawsze znajdzie się chwilka mihihih.
Napiszę zatem, że miniony (prawie) weekend był cudowny. Cudowny
nie musi oznaczać super wiksy (czyt. imprezy, baunsowania itp.) albo picia na
umór. Otóż w piątek, zamiast udać się na basen i uskuteczniać bycie fit,
poszłam do koleżanki z roku na pyszną kawę. Nie była ona niczym wyjątkowym, ale
pita w dobrym towarzystwie zawsze smakuje lepiej. Sola skinte (jak by to
Norwegowie powiedzieli, czyli: słońce grzało), wiatru nie było, dzień idealny.
Poszłam na Rynek Jeżycki po świeże owoce i warzywa. Tak mi się spodobało
spacerowanie, że nawet doszłam do domu na pieszo. Po drodze weszłam do przypadkowego sklepu z ciuchami nowymi i używanymi i wyłowiłam ładną kurtko-narzuto-marynarkę (nie wiem jak to nazwać) za jedyne 50 zł!!
Spoglądanie na świat z
balkonu naszego mieszkania na 6. piętrze działa kojąco. O nadejściu sezonu
wiosenno-letniego świadczy też fakt, że sąsiedzi z parteru zaczęli uskuteczniać
śniadania i całodzienne posiadówy na swoim ogromnym tarasie. Wszystkie zapachy jedzenia dochodzą aż do nas, napędzają apetyt, ale jednocześnie przynoszą radość i
miłą rozkosz dla zmysłów. Tak, automatycznie włącza się mój zmysł kulinarny.
Wczoraj udało mi się, na szczęście, dotrzeć na basen, więc
nie jest ze mną tak najgorzej. Ciągle mam wrażenie bycia zbyt grubą, ale robię
co w mojej mocy, żeby przestać tak myśleć. Co do bycia fit, to dowiedziałam się
dzisiaj, że wafelki są bardziej tuczące od batonów, zapamiętajcie! Najlepiej
strzelić sobie na śniadanie owsiankę z jabłkami w cynamonie – prawdziwe pyszności.
Nie wyszła mi idealna, bo się rano spieszyłam, ale zawsze lepsze to niż wafelek
na pusty żołądek : D
Nie chcę, żeby słońce się chowało, i żeby nadeszła znowu
zima. Chcę już chodzić w krótkim rękawku, nabrać chęci do życia pełnią życia,
nauki i wyczarować kasę na pyszne jedzenie i pyszną garderobę.
Polecam też debiutancką płytę tego wartego uwagi duetu UL/KR z naszego rodzinnego Gorzowa. Naprawdę godna i warto się w niej zatracić.
Trzymajcie się, cześć i czołem
~ Maryja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz